Niestety dzień nie zaczął się dobrze. Nie dość, że wszystkie laski już dawno się zwinęły, to jeszcze pierwszą rzeczą jaką ujrzał Liliput, był porządnie zarzygany koc hotelowy. Liliput postanowił własnoręcznie wyprać szmatę, a potem zrekompensować sobie ten trud obijając (również własnoręcznie) ryja autorowi tego wybujałego wzorka wyhaftowanego resztkami pizzy na hotelowym kocu. Kiedy Liliput niczym zawodowy komandos pokonywał hotelowy korytarz z kocem pod pachą, natknął się na recepcjonistkę. O dziwo laska nie tylko nie ochrzaniła Liliputa za obrzygany koc, ale zaproponowała, że go wypierze. Kiedy po godzinie oddała wyprany koc, wdzięczny Liliput wyjął ostatniego stówacza z kieszeni i wręczył lasce, która zdecydowanie stwierdziła, że to za dużo. Niestety Liliput nie posiadał drobnych, gdyż wszystkie miedziaki wrzucił do zlewu, kiedy zamroczony alkoholem udowadniał wszystkim, że ceramiczny zlew jest maszyną czasu, która po wrzuceniu monety zabierze wszystkich do lepszych czasów...